„To było tak, jakby wybuchła bomba atomowa” - mówi miejscowy Boricua, jak często nazywają się ludzie urodzeni w Puerto Rico, o widoku na góry dzień po śmierci Marii. „Każda gałąź i każde drzewo zostało rozerwane, złamane i porozrzucane wszędzie. Każdy obszar zielony był szaro-brązowy ”. Widok teraz, prawie trzy miesiące po Las tormentas, jest niesamowity. Zieleń powróciła, ale lasy są bardzo puste w porównaniu z nimi. Rzeczy mogą wydawać się normalne, z wyjątkiem 60-metrowego słupa telefonicznego wiszącego tutaj nad krawędzią urwiska lub pochylonego pod kątem 45 stopni na budynek. Dopóki nadal przenoszą moc do swoich miejsc docelowych, są pozostawiani sami, a nawet podwajani, aby segregować inne powalone słupy, które faktycznie powodują zakłócenia w sieci. Te pozostałości zniszczeń można zobaczyć wszędzie i wszędzie są ludzie, którzy radzą sobie i dostosowują się do zmian, które pozostawiły po sobie Irma i Maria, korzystając z wszelkich dostępnych im ograniczonych narzędzi.

20171223_143049

Samochód zepchnięty z drogi przez wiatr i porzucony w Las Piedras, PR.

Ja, urodzony w Brooklynie portorykański, przybywam do Puerto Rico lub, jak nazywają to rdzenni mieszkańcy Taíno, Boriké i spotykam się z małym zespołem dwóch podróżujących partnerów. Nasze wizyty w Caguas w pierwszym tygodniu zapierały dech w piersiach, poznawały ludzi i oglądały niesamowite projekty, które realizują tu społeczności. Samo miasto jest bardzo stare, w dużej mierze opuszczone i wspaniale piękne. Ulice w pueblo są wąskie, a budynki wykonane z cementu, pomalowane na jasne pastelowe kolory, ze starą hiszpańską architekturą. Wszędzie leżały malowidła ścienne ze słowami nadziei, niezależności i oporu. Podczas naszych krótkich wizyt mogliśmy zobaczyć, jak ludzie tutaj zaczęli odbudowywać swoje życie, spotykając się, aby ponownie wyobrazić sobie świat, który chcą stworzyć.

20171210_005104

Mural i wiersz w galerii społeczności Urbe Apie.

Od czasu huraganów dzielnice śródmiejskie traciły swoje małe sklepy i lokalne rynki z powodu powstających dużych sieci handlowych, które wyrosły o niecałą milę. Mimo to od razu można odnieść wrażenie, że to miasto jest pełne życia kulturalnego i ducha, który różni się znacznie od tego, który odczuwa się w bogatszych dzielnicach, takich jak zamknięta społeczność w Guaynabo, w której mieszkaliśmy. Podróżując do różnych części wyspy, możemy zobaczyć domy na wybrzeże Aguadilli, które zostało przecięte na pół przez osuwiska, a na światłach i znakach drogowych leżały stosy szczątków i gałęzi.

Znajdujemy się w północno-zachodniej części głównej autostrady otaczającej wyspę, a ruch zatrzymuje się na pół godziny. Padało tylko przez 20 minut, ale pozostawiło kałużę o głębokości stóp 4 na dużym odcinku często zatłoczonej drogi. Gdy wreszcie docieramy do końca wąskiego gardła, widzimy, że powódź jest naprawiana ręcznie przez jednego pracownika w mokrych butach, odblokowującego otwory drenażowe za pomocą miotły. Wydaje mi się, że jest to przykład tego, że gminy w Puerto Rico nie są wyposażone w odpowiednie narzędzia do radzenia sobie z kryzysem.

Rozmawiając z ludźmi, nie jest dla nich zaskoczeniem, że rząd nie robi wiele, aby rozwiązać problemy tutaj. Jak odkrywa obecnie wiele podmiotów spoza Borikui, rząd wyspy został uduszony długami publicznymi, emitowanymi i kupowanymi przez drapieżne fundusze hedgingowe z Wall Street. Wierzyciele z Puerto Rico, dostosowując się do tego, co stało się obecnie globalnym zwyczajem w zakresie tego rodzaju długów, zmuszają rząd wyspy do wprowadzenia środków oszczędnościowych wobec ludności, z pomocą Stanów Zjednoczonych i jej nadzoru budżetowego i zarządu. Rada ta jest niewybranym podmiotem ustanowionym przez Kongres USA w celu decydowania o tym, w jaki sposób Portoryko wydaje dochody podatkowe pobierane od swoich obywateli.

„Nie służą interesom Portorykańczyków” - mówi Maritza, lokalna organizatorka społeczności - „Służą interesom Wall Street”. Wyjaśnia, w jaki sposób członkowie Zarządu wyznaczają sobie własne wynagrodzenia. „Przewodniczący zarządu zdecydował się w tym roku zarobić 625 300 dolarów, a jego całkowity koszt działania to XNUMX milionów dolarów, opłacone z podatków portorykańskich”. Ich zadaniem jest upewnienie się, że fundusze hedgingowe z Wall Street mogą nadal otrzymywać płatności z nieuregulowanego długu Portoryko, a przy okazji zapewnienie, że Puerto Rico nigdy nie będzie miało dobrze prosperującej i samowystarczalnej gospodarki. Pozbywając się środków na opiekę zdrowotną, edukację, pomoc żywnościową, miejsca pracy w sektorze publicznym i rozwój infrastruktury krytycznej, polityka ta zapewnia zamiast tego stale upadającą gospodarkę. Maritza opisuje Zarząd jako chcący „zachować nas jak republikę bananową, miejsce z niskopłatnymi miejscami pracy, z których korporacje mogą czerpać zyski” i ja jej wierzę. FEMA i rząd Portorykański nie zdołały zaspokoić podstawowych potrzeb ludzi po burzach, ale powiedziano mi, że pod ich nieobecność stare i nowe organizacje społeczne przejęły inicjatywę i uratowały wiele istnień.

Nasz pierwszy tydzień w Puerto Rico spędziliśmy w zamkniętym osiedlu w Guaynabo. Sposób, w jaki obszar radzi sobie z katastrofą, mówi wiele o wpływie klasy na relacje lokalne i impulsie do innowacji. Nasz gospodarz nie ma władzy, ale w swojej kuchni ma dość jedzenia. Choć wygląda na to, że od początku do końca naszego tygodniowego pobytu w ogóle nie je się. Historia tego niezjedzonego jedzenia jest taka, że ​​wyjście na miasto to luksus dla bogatych. W całej okolicy dobiega hałas, nocą brzęczy szumem i zapachem generatorów gazu. Wszędzie są pełne i puste butelki na wodę o pojemności 12 uncji oraz dzbanek filtrujący Brita z tyłu lodówki. Ratuję go przed nieużywaniem i napełniam moje litrowe butelki wody z kranu. Nasz gospodarz nie ma własnego generatora, wynajmuje jeden od sąsiada z zastrzeżeniem: tylko w nocy i tylko jeden przedłużacz za 100 $ tygodniowo. To dość wysoki rachunek za energię.

Obecnie jest zajętym facetem pracującym dla mediów. Podczas jednej z tych rzadkich okazji, kiedy wpadamy na niego podczas naszego pobytu, opowiada nam o tym, jak wody oceaniczne wokół San Juan są zrzucane przez przelewy ścieków z miasta. Mówi, że są filmy ludzi, którzy znajdują strumienie całkowicie czarnej wody spływające w dół i wypływające w kierunku oceanu. Ostrzega nas przed pływaniem w pobliżu San Juan, ponieważ przez pierwsze dwa miesiące po Marii ludzie dostali infekcji wirusowych i innych chorób związanych z pływaniem w skażeniu. I tak pływałem w wodach, a teraz mam wysypki skórne na całym ciele. Lekarz, z którym się skonsultowałem, twierdzi, że moje objawy nie wydają się poważne. Nie najmądrzejszy wybór, ale nie żałuję.

Piękno oglądania wschodu słońca nad oceanem tego ranka, kiedy pływałem w wodach San Juan, jest jak moje doświadczenie podczas naszej pierwszej nocy w Caguas. To mile widziana odmiana po gwarnym Guaynabo. Mieszkańcy kolektywu artystycznego Urbe Apie prowadzą nas przez odzyskany przez nich sklep, w którym nie ma nic oprócz ziemi i winorośli rosnących na ziemi i zwisających z ziejących dziur w dachu. Na tyłach znajduje się kilkadziesiąt rzędów ziemi i roślin. Ten ogród powstał jakieś osiem miesięcy temu, ale zaledwie trzy miesiące temu wiatry Marii zamieniły go z powrotem w kupę gruzu, z rozsypanymi cegłami zrzuconymi z rozpadających się opuszczonych budynków, które go otaczają.

Wolontariusze Urbe Apie zgłaszają miejscowych na aukcję dzieł sztuki.

Przestrzeń nazywa się Huerto Feliz, czyli Happy Garden i powiedziano mi, że to ogród dla wszystkich i każdy może w nim pracować i jeść. Rośnie kukurydza, fasola, dynia i zioła, drzewa bananowe i kokosowe, przewraca się pryzma kompostu, a wzdłuż obrzeży ogrodu z plastikowych kubków wystających z recyklingowanych plastikowych kubków widać rzędy małych startów. Pytam lokalnego ogrodnika, jak mogę pomóc, a on mówi: „Spójrz na rośliny, gdzie rosną i posadź je tam, gdzie uważasz, że będzie najlepsze”. Kiedy rozglądam się po rzędach krajobrazowych i rosnących roślinach, słyszę, jak inny ogrodnik mówi: „Ważne jest, abyśmy łączyli się i żyli razem z Matką Naturą”. Znajduję początek dla dyni i fasoli, i wyrastam małe dołki, aby mogły zamieszkać obok łodyg kukurydzy. Słyszę szelest liści i patrzę w górę, by zobaczyć, jak słońce zachodzi tuż nad pustymi budynkami. Jestem pod wrażeniem pięknej rzeczy, którą tu tworzą.

20171217_160052

Wolontariusze z Huerto Feliz biorący udział w warsztatach rozpoczynających nasiona, prowadzonych we współpracy z lokalnym rolnikiem z farmy Fresas y Uvas Rose.

Zapada noc i miejscowi pokazują nam duży opuszczony budynek. Wspinamy się po ręcznie wykonanej drabinie na podest, na który wchodzimy przez okno. Otacza nas kurz, potłuczony beton i płyty gipsowo-kartonowe; mogło minąć dziesięć lat, odkąd ostatnio zajmowano się tym miejscem. Z latarkami docieramy na dach, skąd możemy zobaczyć góry i światła miasta. Lokalny student medycyny wskazuje w oddali, pokazując mi, gdzie otwarto nowy supermarket Walmart, a następnie do miejsca, w którym znajduje się pobliski sklep spożywczy, nieczynny. Ten budynek, na którym stoimy, może być miejscem rodzącego się projektu o nazwie Casa Diaspora. Podobnie jak wiele innych opuszczonych budynków, od dawna jest używany jako miejsce do spania przez bezdomnych ludzi w mieście. Trwają negocjacje dotyczące przestrzeni. Jeśli nie ten, w Caguas nadal jest wiele opuszczonych i zniszczonych budynków, z których każdy mógłby zostać użyty do stworzenia projektu. Musiałyby zostać oczyszczone i naprawione, ale celem jest ostatecznie przyjęcie Portorykańczyków z diaspory i sojuszników, aby zaangażowali się w odporność i samowystarczalność dzięki wielu projektom społecznym Urbe Apie i innym grupom, które rozpoczęły tutaj.

Piłka nożna jest kopana po dachu, więc postanawiamy wyjść z budynku i udać się na główny plac. Wszędzie wokół towarzyszą ludzie, policja nieustannie patroluje, młodzi ludzie jeżdżą na rowerach, pukają na kółkach, a sprzedawcy żywności stoją i rozmawiają na swoich grzędach. W Plaza gramy godzinami. Dołączam do grupy małych dzieci grających w siatkówkę, potem wraz z towarzyszem podróży wspinam się na jedno z dwóch gigantycznych drzew w centrum Plaza. Wszystkie gałęzie tych starożytnych drzew zostały odłamane podczas Marii. Zostały starannie przycięte, aby mogły ponownie rosnąć w karaibskim słońcu. Widoki i uczucia tej nocy nie mogą być bardziej jasne: Puerto Rico, Boriké, żyje, żyje tętniąc życiem i przetrwa na niezliczone sposoby, nie tylko w następstwie dwóch katastrofalnych burz, ale także stuleci kolonizacji i dziesięcioleci neoliberalna polityka gospodarcza.

Oszałamiający mural w Caguas, PR.

 

Wielu aktywistów i agencji prasowych w USA przypomina ludziom, że Portoryko jest częścią USA, nazywając Stany 50 kontynentem, a wyspę terytorium. Ja też to zrobiłem. „Portorykańczycy są obywatelami USA!” - mówią niektórzy w ramach prośby o zaangażowanie empatii nie-Portorykańskiej w walkę na Borikui. Jeszcze innym razem stowarzyszenie pochodzi z niewiedzy i zaprzeczenia statusu Puerto Rico jako współczesnej kolonii. Tej niewiedzy i zaprzeczenia nie trzymają miejscowi, których tu spotkałem. Odnoszą się do stanów 50 jako Stanów Zjednoczonych - uznają to za odrębny byt, który ma bardziej obelżywe stosunki z wyspą niż cokolwiek innego.

Na przykład amerykańska ustawa Jonesa to prawie stuletnie prawo, które ustanowiło okropne stosunki gospodarcze między USA i wyspą. Chroni przede wszystkim amerykański przemysł stoczniowy i monopol korporacyjny na handel na wyspie, dzięki czemu Boricuas płaci podwójne koszty wysyłki za potrzebne towary. W niektórych przypadkach, tak jak w przypadku niesławnego przemysłu farmaceutycznego, produkty wytwarzane w Puerto Rico są wysyłane najpierw do Jacksonville na Florydzie, a następnie wysyłane z powrotem na wyspę w celu zakupu przez mieszkańców. Mówiąc wprost, uniemożliwia Boricuas dostęp do towarów po konkurencyjnych cenach i upoważnia statki i firmy z USA do obsługi całego handlu na wyspie.

Prawie wszystko kosztuje więcej, a prawie za każdą pracę płaci się tu mniej niż to samo w USA. „Powinno być [postrzegane jako] moralnym imperatywem Stanów Zjednoczonych, aby nie mieć kolonii, to jest jak niewolnictwo lub praca dzieci. Dla Stanów Zjednoczonych moralnym imperatywem powinno być uznanie swojej odpowiedzialności wobec Puerto Rico, ponieważ tak, burze zniszczyły wyspę, ale to, co zrobili, tylko zaostrzyło szkody, jakie Stany Zjednoczone wyrządzają tutaj od czasu kolonizacji Puerto Rico ”- mówi Maritza. A podczas bardzo późnej nocy, która zmieniła się we wczesną poranną przejażdżkę samochodem z innym miejscowym, powiedziano mi, że „całkowita roczna wartość miejsc pracy i obniżki cen towarów, które mogłyby przynieść korzyści gospodarce wyspy po usunięciu ustawy Jonesa, to miliardy dolarów rocznie . Tylko tym moglibyśmy spłacić cały dług ”. Tylko zapisywanie liczb, on ma rację. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet Portoryko i inne organizacje właśnie to potwierdzają. Okazało się, że po wejściu w życie ustawy Jonesa sytuacja wyspy jest gorsza, a bez prawa nie powstałby ogromny dług. Innymi słowy, dług jest produkowany.

Wierzyciele mają tendencję do obwiniania dłużników za zadłużenie, ale rzeczywistość jest taka, że ​​rozsądne zobowiązania dłużne, które nigdy nie znikają, to wielki biznes, a ci wierzyciele są w tym biznesie. Boricua nie są jedynymi, którzy znoszą tego rodzaju uwięzienie. Portoryko to tylko jedna gospodarka na rozległym globalnym morzu gospodarek, które są narażone na straty przez nierówne stosunki gospodarcze. To część ogólnej praktyki gospodarczej polegającej na przekształcaniu ludzi w towary. Jako jedyna część siły roboczej, ludźmi można zarządzać w sposób wyzyskujący, ponieważ dostęp do ich podstawowych potrzeb jest kontrolowany poprzez potrzebę zarobienia pieniędzy w pierwszej kolejności. Pieniądze są potrzebą człowieka w taki sam sposób, jak okno w celi więziennej. A ludzie mogą być zmuszani do robienia różnych rzeczy wbrew ich woli i interesom, jeśli zaoferuje się im oddech świeżego powietrza w duszących warunkach.

Kiedy pieniędzy brakuje, a żywność, woda i inne ludzkie potrzeby są dostępne tylko po cenie, wówczas pieniądze mogą być powiewem świeżego powietrza. Ale to się nazywa przymusem i zamienia całe społeczności w rynki, używane do taniej produkcji na globalny popyt bez względu na lokalne potrzeby i zrównoważony rozwój. Po sztormach regularny przepływ importu i eksportu został wstrzymany. Ponieważ globalna podaż jest w dużej mierze niedostępna, ludzie zaczęli robić to, co ma sens: zaspokajanie lokalnych potrzeb za pomocą lokalnych zasobów.

Spotykamy się z innym miejscowym przez naszych przyjaciół w Caguas. Należy do grupy o nazwie Coconut Revolution. Prowadzi klasę właśnie o tym: jak ludzie mogą wykorzystać obfite rośliny kokosowe na wyspie, aby zaspokoić prawie wszystkie podstawowe ludzkie potrzeby: pożywienie z mięsa, wodę z soków, schronienie pod liśćmi i pniami drzew oraz ogień z łupinami . Jego klasa nazywa się „Cuando los barcos no vienen” lub „Kiedy statki nie przypływają”. Rozmawiając z ludźmi, te same umiejętności, których uczy, były używane tuż po burzach, kiedy wszędzie nagle zaczęło brakować wody i żywności. Mówi nam: „można przeżyć całkiem długi czas, jedząc mięso kokosowe i pijąc wodę. Ale w końcu będziesz potrzebować innych białek i witamin ”. Po oprowadzeniu nas po dzikich jadalnych i leczniczych roślinach docieramy na skraj namorzynowego lasu i rzeki. Wzdłuż brzegu rzeki niekończący się strumień krabów wyłania się z wody, a następnie wpełza do korzeni. Mówi nam, jak ważne są te namorzyny dla ekologii regionu, ale także, że wiele z nich zostało zabitych po Marii. „Obecnie badane są skutki ich śmierci. Wiemy, że to dzięki ich ochronie nasza okolica przetrwała burze ”.

Żegnamy się i wracamy do miasta. Kiedy jedziemy na rowerze główną aleją w Caguas, spotykamy panią odpoczywającą na swoim podwórku z psami i mężem. Rozmawiamy o tym, jak ludzie na wyspie nawiązują więcej kontaktów towarzyskich niż w USA. Mówi: „Mimo wszystko przed burzą nie znaliśmy naszych sąsiadów, ale teraz wiemy. Nie mamy tu prądu, ale są po drugiej stronie ulicy ”, wskazując na jeden z dwóch domów na osiedlu z zapalonymi światłami,„ i mam gaz do kuchenki. Gotowałam dla może 18, 20 osób, tam też facetów ze sklepu samochodowego, a oni przynosili lód i jedliśmy razem ”, z szerokim uśmiechem na twarzy. Kryzys naprawdę wykuwa żywe poczucie wspólnoty i jest to powracający sentyment, który słyszeliśmy w naszych rozmowach tutaj, zwłaszcza w mniejszych, biedniejszych miastach.

Istnieje również podekscytowane wsparcie dla spontanicznych centrów społecznych tworzonych i obsługiwanych przez mieszkańców całej wyspy. Sąsiedzi kolektywizują środki przetrwania i budują przyszłą odporność. Wiele z tych ośrodków kultury jest znanych jako Centros de Apoyo Mutuo (CAM) lub Centra wzajemnej pomocy. CAM w Caguas odzyskał opuszczone biuro Ubezpieczeń Społecznych tuż obok Huerto Feliza i rozpoczęli poważne remonty. Niemal każdego dnia ludzie z Caguas, ludzie z całej wyspy i goście widzą jak naprawiają dziury w ścianach, malują i ponownie instalują systemy wodne i elektryczne w budynku. Po zakończeniu członkowie społeczności będą co najmniej trzy razy w tygodniu podawać śniadanie i lunch, prowadzić klinikę odnowy biologicznej dla całej okolicy, a nawet planowane jest uruchomienie stacji radiowej. Ta sieć projektów jest naprawdę inspirująca i niezbędna.

20171217_073549

Baner informujący o tym, jak sąsiedzi w Caguas, PR mogą współpracować z lokalną CAM.

Wszystko to dzieje się nadal przy poważnych brakach dostaw. Jest to jedno podstawowe danie z Puerto Rico wykonane ze smażonych platanów. Są miażdżone razem z wieprzowiną lub kurczakiem, a następnie formowane w ciasto. Nazywa się mofongo. „Nie możemy zrobić mofongo, ponieważ nie ma platanos. Żadnych platanów, żadnych mofongo ”- mówi właściciel restauracji w Caguas do swojego patrona. Huragany przecięły wiele lokalnych łańcuchów dostaw, a 80% upraw na wyspie zostało zniszczonych. Dlatego mała, lokalna restauracja może nie mieć dostępu do tych bananów, ale Walmart o milę jest w pełni zaopatrzony i wraca do normy. Podobnie jak w przypadku innych problemów na wyspie, osoby z pieniędzmi mogą nie odczuwać różnic pozostawionych przez burze w taki sposób, jak osoby bez. Woda z kranów jest zanieczyszczona lub w ogóle nie płynie, ale ci, których stać na codzienny podatek od zakupu wody, mogą nie odczuwać strachu przed odwodnieniem. Mogą nie odczuwać strachu przed głodem, ponieważ nie mogą ugotować ryżu i fasoli, ponieważ nie ma wody lub nie jest czysta.

Wydaje się, że nikt nie myśli, że picie z kranu bez filtrów jest bezpieczne, zwłaszcza że woda z kranów była w wielu miejscach całkowicie czarna zaledwie kilka tygodni temu. Ale wciąż ludzie muszą pić wodę, aw Guaynabo widziałem ludzi napełniających swoje butelki z odkrytym czopem w przestrzeni pozostawionej przez upadły budynek. Rzeczywistość jest taka, że ​​dla wielu biednych społeczności i górskich miasteczek oddalonych od centrów miast jedyna woda dostępna do picia jest co najmniej wątpliwa.

20171202_152913

Odsłonięty czop w Guaynabo, PR, gdzie ludzie napełniają swoje butelki z wodą.

Powiedziano mi, że scena w Caguas zaledwie kilka dni po śmierci Marii była surrealistyczna i przerażająca. Setki ludzi bez jedzenia i wody ustawiają się w kolejkach przed pospiesznie zbudowaną kuchnią dla społeczności. CAMs, wiele innych organizacji, takich jak Urbe Apie i członkowie społeczności na całej wyspie, podjęli się pracy związanej z gotowaniem lub oferowaniem swoich miejsc na duże posiłki dla sąsiadów kilka dni w tygodniu, czasem kilka razy dziennie. Wydaje się, że ci, którzy potrafią, kiedy mogą, przywożą sobie nawzajem jedzenie, czystą wodę i narzędzia jako stały element codziennego życia. Organizacja tych Boricua jest niezbędna dla wielu w próżni opieki i umiejętności ze strony rządu. Jednak nadal istnieją ogromne luki, które ludzie muszą wypełnić, aby znaleźć nową normę, która spełnia wszystkie ich podstawowe potrzeby.

20171225_151631

Piec rakietowy podarowany Huerto Felizowi przez ochotników z CAM w Arecibo, PR.

Jedną z takich luk jest władza. W ciągu trzech dni po Irmie i Marii większość łatwo psującej się żywności w lodówkach ludzi uległa zepsuciu. Pompy miejskie, które przenoszą wodę ze zbiorników do ludzi nawet lekko pod górę, były bezużyteczne, podobnie jak większość infrastruktury internetowej i telefonicznej. Władze zapewniały ludzi, że przerwy i przerwy w sieci potrwają tylko sześć miesięcy. Jest masa ludzi, którzy nie uważają tego za akceptowalne i którzy nie chcą pozostać zależni od zrujnowanych usług firmy produkującej energię pierwotną na wyspie, która rośnie, a my spotkaliśmy niektórych z nich.

Na początku grudnia nasz trzyosobowy zespół przybywa do biurowca w Guaynabo, gdzie niedługo odbędzie się konferencja na temat generatorów energii słonecznej dla majsterkowiczów. Konferencja została ogłoszona zaledwie 36 godzin wcześniej, ale zdumiewająca setka osób pojawia się i pakuje się do małego pokoju. Prowadzącym jest Jehu Garcia, osoba, która odpowiedziała Marii, nagrywając filmy instruktażowe na YouTube, opisujące, jak ludzie mogą używać nowych i poddanych recyklingowi materiałów do budowy własnych akumulatorów i generatorów słonecznych.

Wydaje się, że wielu na konferencji jest na dobrej drodze do budowy własnych urządzeń słonecznych typu DIY, do zasilania swoich domów, miejsc pracy, a nawet lokalnych szkół. Jest tak wiele chęci do współpracy w tej przestrzeni. Ludzie spontanicznie przynoszą pożywienie i wodę, wymieniają dane kontaktowe i zasoby. Wydarzenie trwa pięć godzin, a zdrowa mieszanka ludzi zadaje mnóstwo wyczerpujących pytań technicznych. Sieć pozostaje połączona za pośrednictwem grupy na Facebooku z dziesiątkami pytań, rozwiązywaniem problemów i dokonywaniem zakupów grupowych. Chodzi o to, że ta sieć jest zmotywowana i podekscytowana rozwiązaniami dla majsterkowiczów dla off-grid energii słonecznej i nie bez powodu.

20171202_115601

Zestaw akumulatorów wykonany z ogniw litowo-jonowych 18650 i falownika UPS podczas majowej konferencji off-grid poświęconej energii słonecznej w Guaynabo, PR.

Wyspa otrzymuje silne, prawie stałe światło słoneczne. W obecnej sytuacji całkowitego braku zasilania niemożność wykorzystania całej tej potężnej mocy była i jest śmiertelną niesprawiedliwością. Moc w szpitalach, klinikach i innej krytycznej infrastrukturze została zerwana na całej wyspie w ciągu jednego dnia. Dzięki temu energia słoneczna w połączeniu z magazynowaniem poza siecią może być najbardziej opłacalną opcją dla zdecentralizowanego wytwarzania energii.

Podłączanie paneli słonecznych do sieci energetycznej gmin ma wady, których niektórzy nie przewidują. Wielu, którzy już kupili panele słoneczne do swoich domów i firm, zostało podłączonych do sieci. W normalnych warunkach może to być korzystne, ponieważ mieszkańcy mogliby odsprzedawać nadwyżkę energii z powrotem do przedsiębiorstwa energetycznego. Ale katastrofy ujawniły, że wiele z tych systemów oferowanych przez firmy nie jest zaprojektowanych do dalszej pracy, jeśli reszta sieci zostanie wyłączona. I tak właśnie się stało. Systemy typu grid-tie, takie jak te, mogą być dość powszechne, ale należy je postrzegać jako kolejny przykład tego, jak standardowa infrastruktura nie jest wystarczająca do zapewnienia rentowności w niestabilnych czasach. Uzależnienie od korporacji i rządu, pomimo ich niezdolności do zapewnienia dostępu do krytycznych dla życia usług większości Boricua, okazało się tutaj ryzykowną i śmiertelną rzeczywistością.

Nawet ludzie z w pełni działającymi panelami słonecznymi na dachach nadal nie są w stanie zasilać swoich domów lub firm. I rośnie ruch, który szuka DIY, energii słonecznej poza siecią jako drogi do wyjścia dla Portorykańczyków w celu zaspokojenia ich potrzeb energetycznych. Jak ludzie mogą wyjść z sieci? Z ścianami elektrycznymi. Systemy składają się z części pochodzącego z recyklingu sprzętu zwanego Uninterruptible Power Source (UPS), który służy jako falownik, podłączonego do ogromnych kolekcji przetworzonych ogniw litowo-jonowych 18650, które znajdują się obecnie w prawie każdym przenośnym urządzeniu akumulatorowym, a następnie do kontroler ładowania słonecznego, który następnie można podłączyć do ich paneli słonecznych. Jest to obiecująca część rosnącego podejścia do majsterkowania na wyspie, że ta mała, ale entuzjastyczna grupa Boricua wprowadza innowacje w kontekście odporności i usuwania skutków katastrof.

Niedociągnięcia zależności, których jesteśmy świadkami, rodzą pytania o niezależność. Dużo mówi się i symbolizuje niepodległość Portorykańczyków rozproszoną po całej wyspie, w graffiti, w poezji i w filozoficznych proklamacjach pod koniec hałaśliwych uroczystości. Rozmowy o niezależności są jednak skomplikowane i złożone. W naszych rozmowach z ludźmi tutaj czuję traumę represjonowania portorykańskiego ruchu niepodległościowego. Po tym, jak hiszpańskie rządy wyspy zostały odparte w 1898, Portoryko było autonomiczne tylko przez sześć miesięcy, zanim USA zajęły wyspę w ramach traktatu paryskiego, który zakończył wojnę hiszpańsko-amerykańską. Działacze tutaj dzielą się historiami liderów i uczestników ruchu na rzecz niepodległości zamordowanych w 19 wieku i przez cały wiek 20 wieku.

Miałem odwiedzić grób Pedro Albizu Camposa, szefa Portorykańskiej Partii Nacjonalistycznej, który odkrył śmiertelne, zaplanowane eksperymenty medyczne przeprowadzane na Portorykańskich przez lekarzy amerykańskich, a konkretnie lekarza pracującego z Instytutem Rockefellera, dr Corneliusa P. , Rhoads. Albizu odkrył list Rhoadsa do kolegi, a następnie opublikował go i wysłał do wielu przedstawicieli w ONZ. List opisywał, w jaki sposób przeszczepiając komórki rakowe i zabijając pacjentów, odgrywa on swoją rolę, aby „przyspieszyć proces eksterminacji” populacji i uczynić wyspę „nadającą się do zamieszkania”. Albizu był wielokrotnie aresztowany za udział w ruchu niepodległościowym. Ale kiedy został aresztowany po raz ostatni, miał nieszczęście, że Rhoads był jego lekarzem sądowym w więzieniu. On i inni więźniowie zgłosili, że podczas odbywania kary byli narażeni na intensywne promieniowanie. Ich historie zostały potwierdzone przez zewnętrznego lekarza sądowego, który zdiagnozował jego wrzody i inne objawy jako zgodne z ekstremalną ekspozycją na promieniowanie. Na krótko przed śmiercią został zwolniony i ułaskawiony przez gubernatora, będąc w bardzo złym stanie zdrowia.

Niezależność może oznaczać wiele rzeczy. Wygląda na to, że wiele problemów, z jakimi borykają się ludzie na wyspie po burzach, jest rozwiązywanych lokalnie przez Boricua współpracujących w społeczności i sojuszników z całego świata, którzy słuchają ich przywództwa i próśb. Ilość pracy wykonywanej każdego dnia w celu odbudowy i przetrwania jest świadectwem zdolności mieszkańców do radzenia sobie z wyzwaniami, przed którymi stoi wyspa, nawet przy bardzo niewielkiej ilości pracy. Mając dostęp do odpowiednich narzędzi, zasobów i autonomii, nie ma wątpliwości, że Boricua może odbudować wyspę i uwzględnić wszelkie trudności, nawet bez „pomocy” ze strony rządu wyspy.

Dokładnie to robiło wiele społeczności bezpośrednio po burzach, przed burzami i nadal to robią. Rząd Portorykański nie jest w stanie odpowiednio finansować programów zapewniających dostęp do podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o zrównoważonej odbudowie w sposób zapewniający dobrobyt wyspy i odporność na przyszłe katastrofy napędzane zmianą klimatu. Jest w dużej mierze związany decyzjami Stanów Zjednoczonych oraz ich nadzoru budżetowego i zarządu. Jednak niezależne społeczności w Boriké nie podlegają tym samym ograniczeniom. Wykonują pracę, którą uważają za niezbędną, korzystając z dostępnych zasobów. To jest tak trudne i tak proste, jak to.

Powiedziałbym, że kryzys obudził na nowo znaczenie dobra wspólnego w wielu Boricua, idei, która nie jest już zbyt obca kulturze portorykańskiej, tak jak jej doświadczyłem. Wobec nagłego braku podstawowych zasobów ludzie znaleźli sposób na przetrwanie w sobie nawzajem oraz w zasobach i ziemi, jakimi dysponują. Wielu postrzega nieużywane i opuszczone przestrzenie jako potencjalne centra społeczności; żywność, woda i schronienie jako prawa człowieka, którymi należy się dzielić z każdym w potrzebie, od każdego, kto jest w posiadaniu. Co więcej, ludzie wyrażają ponownie energetyzowane relacje z czasem i pracą, takie, które postrzegają je jako najważniejsze dla wzajemnej służby i jako część dobrobytu zbiorowości: siebie, swoich rodzin, sąsiadów i wyspy jako cały. „Wiem, że potrzebuję pracy, ale cały czas spędzam na opiece nad przyjaciółmi” - mówi mi lokalny artysta z Caguas. Jest wiele rzeczy, których nie można kupić za pieniądze, zwłaszcza w środku kryzysu regionalnego, kiedy same zasoby są ograniczone, a nie tylko pieniądze.

Pomimo obelżywego i wydobywczego traktowania Puerto Rico przez Stany Zjednoczone jako kolonii finansowej i wojskowej, ludzie nie wydają się tak bardzo skupieni na ogłoszeniu niepodległości przez rząd wyspy. Zamiast tego wydają się być skupieni na budowaniu własnej niezależności poprzez współzależność w ramach swoich społeczności. Autonomia jest tym, co praktykują ludzie tutaj; niezależność od kontroli, nierówności i korupcji zarówno rządów, jak i korporacji. A w tych chaotycznych miesiącach nie wygląda na to, że rząd lub korporacje wykonują swoje przywileje, by odebrać je Boricua siłą. Prawdziwe, namacalne i nieuniknione prawdy o życiu jako kolonii zostały tylko wyjaśnione przez te burze, szczególnie dla osób z zewnątrz.

Infrastruktura tutaj i na całym świecie jest ściśle powiązana ze światem benzyny. Ale świat benzyny umiera, jego infrastruktura się rozpada, podobnie jak obecny światowy system organizacji społecznych. Ten upadek współczesnego kapitalizmu zamienił życie ludzi w codzienny trud, który jest jednocześnie pełen wyobraźni i energii. Wszyscy zmagamy się z tymi łańcuchami z przeszłości, a one nadal brutalnie przyczepiają się do ciała i umysłów wielu Portorykańczyków. Ale rosnąca mniejszość tutaj stara się zainspirować ludzi do usunięcia tych łańcuchów; i wspólnie samodzielnie zarządzają rodzajami lokalnych decyzji niezbędnych do opieki nad innymi Boricua. I to może być jedna z najbardziej znaczących prawd o dziedzictwie starego świata: nie chodzi o to, że ludzie w rewolucyjnych walkach muszą walczyć o własną flagę, ale że odnajdują emancypację we współczuciu i godności siebie. determinacja i zbiorowe działania bezpośrednie.

Boricua i społeczności na całym świecie powinny być absolutnie wolne od ciężaru produkcji surowców i bogactwa dla imperiów na całym świecie. Jednak bycie wolnym od życia w kolonii wymaga podejmowania ryzyka. Walki oporu, które tu widzieliśmy, wiążą się z ryzykiem. Działają z wyobraźnią. Pokazują nam, jak to jest doświadczyć wolności konstruowania nowych sposobów życia, które mają na celu zaspokojenie marzeń i aspiracji wszystkich ludzi, a przynajmniej ich przetrwanie i zdrowie.

Kiedy tu jestem, często przypominam sobie motto oporu - „Jeśli nie pozwolą nam śnić, to nie pozwolimy im spać” - które zostało przekazane między ruchami, pokoleniami i regionami. Chociaż Boricua walczący w tych dniach również nie śpią dużo w tym momencie, nie sądzę, żeby chodziło o doprowadzenie dzwonów rewolucji do progów potężnych. Wygląda na to, że ludzie postanowili marzyć własnymi rękami, ze wszystkim, co mają, w kierunku bezpośrednich i namacalnych celów aktywowanych, wzmocnionych i odpornych społeczności. Robią to, organizując się w celu samostanowienia i w razie potrzeby wyprzedzając zorganizowany przymus z kolektywnym nieposłuszeństwem. Wszyscy możemy się wiele nauczyć dzięki przykładom przetrwania i powrotu do zdrowia po tej nowoczesnej kombinacji klęsk żywiołowych i katastrof spowodowanych przez człowieka.

Będąc tutaj, czuję zachwyt i magię, jakbym wrócił, ale do miejsca, w którym nigdy nie byłem. To wyspa moich przodków. Przychodzę po najpotężniejszej serii burz, aby poznać swoją historię i przyszłość, w tym momencie powrotu do zdrowia. W końcu to od rodzimego Taíno słowa huracán pochodzi słowo Hurricane. Tutaj przypomina mi się cykliczne pływanie czasu i cykliczne wiatry huraganów Irma i Maria. Te burze przeszły i zniszczyły wiele rzeczy. Wyłamując sieć energetyczną i odcinając dostęp do żywności i wody, opuścili wyspę Boriké w ciemności. Ale w tej ciemności obudzili się niezliczeni Boricua i nie śpią do późna i wstają wcześnie, wykonując pracę reprodukcji życia.

-Ricchi
w / Mutual Aid Disaster Relief