To opowieść o burzy, którą niektórzy nazywają Helene, a inni kapitalizmem, chciwością, bezdusznym zaniedbaniem lub powolną, a potem szybką degradacją jedynej Ziemi, jaką mamy. Ale to także opowieść o ludziach i wszystkich sposobach, w jakie oni (i my) robimy, co w naszej mocy, aby dokonać cudów zbiorowej opieki na tle strat, dewastacji i historii dehumanizacji i ekstrakcji, która ożywiła rewolucję przemysłową i trwa do dziś.
To opowieść o nadziei, odporności i transcendentalnym pokrewieństwie bardziej niż o stracie; to opowieść o nierozerwalnych więzach kłączowych, które nas łączą, o tym, jak udaje nam się przetrwać to wszystko, czy to katastrofę klimatyczną, czy katastrofę renty.
To opowieść o domu i powrocie do niego.
Asheville w Karolinie Północnej było kiedyś nazywane klimatycznym rajem. Ze względu na położenie w strefie umiarkowanej, z dala od wpływu tornad, huraganów i podnoszenia się poziomu morza, ludzie chcący zapuścić korzenie w tym górskim mieście wierzyli, że będą bezpieczni przed niszczycielskimi siłami, których świadkami było Południe i Wschodnie Wybrzeże.
Zaledwie dzień po tym, jak huragan kategorii 4 uderzył w ląd na Florydzie, gdzie sztormowe fale, niektóre sięgające 15 stóp, zostały opisane jako „nie do przeżycia”, Helene przybyła i wszystko zmieniło się dla południowych Appalachów, a zwłaszcza wyżyn zachodniej Karoliny Północnej. Żadne miejsce nie jest bezpieczne przed kaskadowymi konsekwencjami degradacji klimatu.
Burza wytyczyła 500-milową ścieżkę zniszczeń, dotykając łącznie nie mniej niż 6 stanów. Kiedy dotarła do zachodniej Karoliny Północnej, mówiono, że jest to burza tropikalna, ale niewiele to pomogło w stłumieniu jej furii. Zdjęcia z hrabstw Buncombe i Henderson, a także niektórych hrabstw wschodniego Tennessee, wykonane dzień wcześniej, pokazywały już wodę sięgającą do szyb samochodów, już niepokojąco rozdęty dział wodny.
W większości miejsc nie wydano nakazu ewakuacji, dopóki woda nie zaczęła się podnosić. Z pewnością wszyscy myśleli, nie tutaj.
Tego, co wydarzyło się później, nikt nie przewidział. Gdy dorzecze zalało i rozlało się po całym regionie, ludzie uciekli na wyższe tereny, wspinając się na dachy swoich domów, aby uciec przed powodzią, którą później opisano jako „mikser, który po prostu rozdrabniał wszystko na swojej drodze”. Doszło do setek osuwisk błotnych, niektóre z nich wypełnione toksycznymi ściekami z uszkodzonych zakładów produkujących plastik i chemikalia, tworząc strefy zagrożenia w miejscach, gdzie kiedyś stały miasta, połacie starych lasów porzucone jak wykałaczki, drogi i autostrady po prostu zmyte.
W ciągu nieco ponad 48 godzin tysiące mil kwadratowych południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych zmieniło się nie do poznania.
Kiedy woda opadła i zobaczyliśmy pełną skalę zniszczeń, wielu doszło do wniosku, że wiele małych miasteczek, a nawet dużych części miast wielkości Asheville, po prostu „zniknęło”.
Ale w rzeczywistości nie „zniknęły”. Miasta i miasteczka to coś więcej niż suma ich budynków, dróg, infrastruktury komunikacyjnej. To ludzie. To społeczność, która ożywia miejsce. I nic z tego nie zniknęło w południowych Appalachach. Nic z tego nie zniknęło w zachodniej Karolinie Północnej.
Nawet gdy powódź wciąż szalała, ludzie ratowali sąsiadów, członków rodziny i przyjaciół. Kiedy światła gasną, a wszystko, co mamy, to siebie nawzajem, uczyliśmy się raz po raz, że ludzie stają na wysokości zadania i robią to razem. W tych chwilach, gdy wszystko, co nas rozdziela, zanika, w następstwie tych traumatycznych chwil, znajdujemy nasze zbawienie w nierozerwalnych więzach między nami.
Prawie natychmiast na wzgórzach i wąwozach, w osiedlach i rezerwatach zaczęła pojawiać się spontaniczna, wzajemna pomoc. Ludzie spieszyli, by dzielić się zasobami, przynosić jedzenie i wodę, oferować schronienie, jakie mieli, nawet jeśli mieli tylko namiot.
Prawie natychmiast ludzie z całego kraju zaczęli reagować, mobilizując konwoje ciężarówek, pił łańcuchowych i pracowników medycznych.
Jak zawsze, Mutual Aid Disaster Relief lokuje się w tej najbardziej organicznej, najbardziej naturalnej symfonii opieki. Współpracując z naszymi współspiskowcami na miejscu, kierujemy się potrzebami tych, na których najbardziej ucierpieli, tych zapomnianych, tych niedocenianych, zmarginalizowanych i zdegradowanych, którzy w głębi duszy wiedzą, że „przyjdź do diabła i „wysoka woda” dbamy o nasze bezpieczeństwo.
Nasze myśli wracają do Lumberton w Karolinie Północnej. Po tym, jak huragan Florence spowodował przerwanie kilku tam, a rzeka Lumber wylała z hrabstwa Robeson, zbieranina wesołych ludzi z radykalną miłością w sercach założyła tymczasowy dom w podarowanym magazynie. Podczas gdy rdzawa woda wciąż stała, znaleźliśmy swoją drogę i pozwoliliśmy się zmienić temu, co zobaczyliśmy i czego się nauczyliśmy. Wierzyliśmy bardziej niż kiedykolwiek w siłę ludzi pamiętających o swojej sile i postanawiających się nią dzielić. Zobowiązaliśmy się spędzić resztę naszego życia, próbując inspirować ludzi do nadziei w obliczu fal i wiatru, do jednoczenia się ze sobą, do stawiania czoła każdemu wyzwaniu, które przed nami stoi, i robimy to, ponieważ ludzie, którzy stracili wszystko oprócz serc i godności, pokazali nam, jak to zrobić.
Jest więc rzeczą oczywistą, że po latach i burzach znów znajdujemy się na prowincji w Karolinie Północnej, w miejscu tak często pomijanym, w miejscu tak często stereotypowym, gdzie jednak doświadczyliśmy więcej piękna we wzajemnej pomocy jako sposobie życia, niż moglibyśmy kiedykolwiek przekazać słowami.
Aby nawiązać do piosenki country, której trudno byłoby zignorować na jakimkolwiek spotkaniu w regionie — oto najlepsi „przyjaciele w podłych miejscach”, jakich można sobie wymarzyć. Ci, którzy byli tam przez cały czas, żyli obok nas, nawet jeśli wszyscy byliśmy zbyt wyobcowani przez szybkość tego społeczeństwa, aby się odnaleźć. Tutaj odnajdujemy się w uśmiechniętej twarzy, ciepłym uścisku, dobrym śmiechu w mrocznych czasach, wspólnym posiłku lub oczyszczających łzach wylanych razem.
Kilka dni po tym, jak Helene uderzyła w zachodnią Karolinę Północną, FEMA ogłosiła, że jej budżet jest o 9 miliardów dolarów mniejszy. Zaledwie dzień wcześniej rząd USA wysłał 8.67 miliarda dolarów pomocy na ludobójcze działania apartheidu w Izraelu w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu. Te liczby są jaskrawe, a powiązania między walkami są całkowicie widoczne. Przypomina nam to, że od Rafah do lasu Weelaunee, od Jenin do hrabstwa Unicoi w stanie Tennessee i wszędzie tam, gdzie siły państwowe próbują kryminalizować akt miłości bliźniego, miłość ludzi jest potężniejsza i nie ma walki o wyzwolenie, o ludzkość, która nie byłaby powiązana.
W tym celu Mutual Aid Disaster Relief, przyjaciele, sojusznicy i współspiskowcy zmobilizowali się, aby odpowiedzieć na zniszczenie zachodniej Karoliny Północnej. Dzięki powstającym węzłom w Asheville, Burnsville, Barnardsville i innych miejscach, przekazujemy niezbędne zasoby społecznościom, które wciąż są uwięzione za zepsutymi drogami i osuwiskami błotnymi. Zbieramy ekipy robocze do usuwania błota i wybebeszania zalanych domów. Koordynujemy działania ratowników medycznych w celu przeprowadzania kontroli stanu zdrowia, oferowania pierwszej pomocy i udzielania pomocy w uzyskaniu potrzebnych leków lub wyższej opieki.
Udostępnialiśmy generatory, zestawy do testowania studni, systemy filtracji wody, narzędzia i środki ochrony osobistej dla ekip roboczych, wsparcie infrastruktury komunikacyjnej, ogrzewacze dla towarzyszy, tyle uścisków, ile tylko można sobie wymarzyć, i dzieliliśmy żałobę i głęboki smutek.
Wielu z nas znajduje się w sytuacji, w której nie tylko jesteśmy dotknięci tą burzą, nasze własne miejsca pracy i domy zostały zniszczone, ale także wkładamy siebie w długą pracę nad odbudową naszych społeczności. Nie da się nas obserwować, dołączyć do nas, nie rozumiejąc, że ludzie, którymi jesteśmy, gdy troszczymy się o siebie nawzajem, gdy się obejmujemy, są tymi samymi ludźmi, którymi zawsze mieliśmy nadzieję być. Jesteśmy odpowiedzią, której szukaliśmy.
Helene nie zrobiła nic, jeśli nie obnażyła nas, wydobywając na powierzchnię wszystkie nasze wspomnienia z dzieciństwa, poplamione czerwonym błotem. Te wieże ciśnień, na które wspinaliśmy się z kuzynami, te łowiska, w których rodzice i dziadkowie nauczyli nas pływać, te miejsca, które dobrze znamy, doświadczały katastrofy wydobycia zasobów, wydobycia siły roboczej i sztucznie wymuszonego niedoboru na długo przed tym, jak Helene trafiła do rzek otaczających Asheville.
Historia Appalachów, jak twierdzi wielu, to historia ludzkich ofiar dla kapitału, dla kopalń i krosien, dla miasteczek firmowych i obozów węglowych. Historia Appalachów to historia gapiów z zewnątrz, którzy przybywają, by podziwiać rzekomo „zacofanych” mieszkańców. Ale historia Appalachów to o wiele więcej.
Podobnie jak historia ludów Południa w szerszym ujęciu jest historią oporu przeciwko siłom białej supremacji i innym formom wampirycznej eksploatacji zasobów, tak historia ludów południowych i centralnych Appalachów jest historią odporności i oporu przeciwko tym siłom, począwszy od wojen węglowych na początku XX wieku, aż po trwające zmagania związane z rurociągami, szczelinowaniem i czystą wodą.
Historia Appalachów to historia ludzi dbających o siebie nawzajem, kultura oparta na honorze, uczciwości, trosce i budzącej podziw odporności ludzkiego ducha. Miejsce typowo przedstawiane jako monolitycznie białe, Appalachy są domem dla tętniących życiem społeczności tubylczych, społeczności afrolaskich i meksylańskich, Appalachy powitały uchodźców z całego świata, ostatnio w tym Ukraińców uciekających z rodzinami przed kolejną imperialną machiną wojenną. Jest domem dla tak zwanej „trójrasowej izolacji” społeczności Melungeon, która szczyci się faktem, że ma „krewnych wszystkich kolorów”, a której samo istnienie przeczy każdemu kłamstwu, jakie nam powiedziano o konstrukcjach kolonialnych, takich jak kwant krwi i kasty rasowe. Jest to region zróżnicowany etnicznie, politycznie, religijnie i kulturowo, który jest niczym innym, jak świadectwem gobelinu.
Dla wielu rodzin i osób, które nie mają już schronienia, zima nadchodzi wkrótce, a przyszłość jest niepewna. W niektórych miejscach przywrócenie zasilania może potrwać miesiące, podczas gdy niektórzy pozostają uwięzieni w miastach i domach, bez dróg dojazdowych i wyjazdowych, w chwili pisania tego tekstu.
Podczas gdy media przedstawiały wydarzenia związane z Helene w sposób typowy dla roku wyborczego, a politycy z każdej ideologicznej grupy w imperium spieszyli się, by obwiniać przeciwników i zbierać pochwały dla siebie, my wiemy, a ludzie dotknięci tą burzą wiedzą, że bez względu na to, co wydarzy się w listopadzie, jesteśmy dla siebie jedyną nadzieją.
Cykl informacyjny zmienia się z prędkością światła, ale odbudowa po katastrofie tej skali to praca, która trwa wiele lat, zarówno bezpośrednio po niej, jak i w trakcie usuwania jej skutków, a także w trakcie interwencji i oporu wobec kapitalizmu katastroficznego.
Appalachy nadal będą tutaj, kiedy zmarli będą wspominani i opłakiwani, kiedy odbudowa zostanie ukończona; Appalachy nadal będą tutaj, ponieważ ich mieszkańcy nadal będą tutaj.
Wzajemna Pomoc Pomocy w Katastrofach będzie również tutaj. Zarówno ta sieć, jak i szersza praca wzajemnej pomocy [jako] pomocy w katastrofach, której nie może powstrzymać żadna pojedyncza sieć, osoba ani organizacja. Nigdy nie poddamy się nawzajem ani górom i pagórkom, do których wszyscy należymy.